wtorek, 29 września 2015

{czarno to widzę, czyli o krzesłach raz jeszcze}

Udało się. Po kilku tygodniach udawania psa podchodzącego do jeża, krzesła są gotowe. I już zaczynam żałować, że są tylko dwa, że mieszkamy w kawalerce, której ściany nie są z gumy i nie mamy miejsca na kolejne do kolekcji. Ale czy to mnie powstrzyma? ;)


 Dość opornie szło mi ręczne szlifowanie krzeseł, ale przedłużający się czas do momentu malowania był moim sprzymierzeńcem w podejmowaniu decyzji o kolorze. Ostatecznie stanęło na klasyce: czerń + nowe, rattanowe siedziska. O ile z czernią nie było większego problemu (bo kto by się przejmował, że po pierwszym malowaniu drogą farbą, krzesła (nie) schły w upale przez 2 tygodnie, łapiąc w tym czasie wszelkie kocie kłaki i inne fruwające od czasu do czasu w powietrzu farfocle?), o tyle z siedziskami problem był. Poważny. Natury finansowej, z dostępnością materiału i moimi umiejętnościami.



O wyplataniu, które było moją pierwszą myślą i nadal uważam, że najlepszą, nie było mowy. Owszem, nasze krzesła są przeznaczone do wyplatania, ale rattan w "nitkach" jest tak drogi, że po prostu nie opłacało mi się to rozwiązanie. Zwłaszcza, że nigdy tego nie robiłam i nie wiem, ile tak naprawdę metrów byłoby potrzebne do wyplecenia dwóch krzeseł. Stanęło więc na gotowej macie rattanowej, ale i tu nie było tak łatwo. Ponieważ krzesła nie mają rowków przeznaczonych do mocowania maty, a jedynie dziurki do wyplatania, musiałam się nieźle nagimnastykować, by końcówki maty w miarę ładnie w owe dziurki wepchnąć i umocować kołkami. Efekty możecie podziwiać na zdjęciach poniżej. 

Cóż, nie jestem profesjonalistką w tej dziedzinie, ale uważam, że całkiem nieźle mi poszło, krzesła nie są idealne, ale dzięki temu nadal widać, że to vintage z charakterem. A na takim efekcie mi bardzo zależało.




Malowanie, zwłaszcza drugie, poprawione, było bajką. Kupiłam dwie puszki lakieru do drewna i metalu w sprayu, czerń z połyskiem. Razem z Małżem wynieśliśmy krzesła do piwnicy, gdzie w 20 minut je pomalowałam, a następnie przez godzinę schły sobie w spokoju. To się nazywa szybka akcja. ;) Że też nie wpadłam na taki pomysł za pierwszym razem... Przed malowaniem Małż oczywiście podkleił nogi na nowo, dzięki czemu krzesła są stabilne.


Mroczny piwniczny klimat działał na wyobraźnię i muszę przyznać, że w takiej scenerii krzesła bez siedzisk prezentowały się idealnie. Wielka pajęczyna pod oknem jest naprawdę przerażająca, potęgowała efekt opuszczonego, nawiedzonego miejsca. Nie chciałabym spotkać jej autora. Między innymi dlatego tak się uwijałam z malowaniem. Tak naprawdę nasza piwnica nie jest aż tak przerażająca. A już na pewno nie wtedy, gdy schodzę tam z Małżem u boku. ;) 



Chciałam Wam jeszcze bardzo podziękować za wszystkie komentarze pod postem z inspiracjami przedpokojowymi. Z dużej, starej szafy muszę zrezygnować (tylko do czasu, gdy powiększymy nasze mieszkanie w jakiś magiczny sposób ;) ), ale wpadł mi pewien pomysł na szafę DIY pod wymiar. Zyskam dzięki temu miejsce do przechowywania, ale nie zagracę niedużego przedpokoju... Na razie planuję, rozrysowuję, obliczam i mierzę. ;) Trzymajcie kciuki!

Udanego tygodnia Wam życzę! Widzimy się (czytamy i oglądamy) niebawem! :)
Uściski!
k

Ps. pierwotnie krzesła wyglądały TAK

55 komentarzy:

  1. bardzo ładnie odnowiłaś krzesła, a z matą rattanową bardzo ładnie sobie poradziłaś, jak dla mnie mistrzostwo świata:-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Eliza! Jak na pierwszy w życiu raz, wyszło dobrze. ;)

      Usuń
  2. Fantastyczne! Tylko przy malowaniu farbą w sprayu nie powstały zacieki? Mam przez nie złe doświadczenia z tego typu malowaniem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dlatego malowanie odbywało się w piwnicy, żebym mogła z pewnej odległości (około 20-30cm) malować. Wtedy nie powstają zacieki. :) Dziękuję!

      Usuń
    2. I już jestem bogatsza o nową wiedzę. Dzięki :)

      Usuń
  3. Wyszło świetnie, jakbyś nie powiedziała, że to kołki, to nawet bym nie zauważyła :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kobieto wyszło pięknie. Wyplatanie poszło cudnie i te kołeczki Wow
    Co do malowania to już wielokrotnie się przekonałam że farba w spayu czyni cuda
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Wyplatania w sumie nie było, oprócz upychania końcówek w dziurki i mocowania kołków, ale i to zajęło mi kilka godzin. Nie jest idealnie, ale jest po mojemu! :D farba w sprayu to genialny wynalazek!

      Usuń
  5. Poczekaj wstanę z klęczek bo w takiej pozycji przebrnęłam przez post! No chyba tak tapicerki jeszcze nikt nie pokazywał?? Brawo! Nie wiem czy podjęłabym się takiego dziergania. Jak są dziurki to poleciałabym w plecionkę ze sznurka - zrobić pajęczynę, gęstą i mocną i też patent na siedzisko fajny by wyszedł :-)
    Super! (y) :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Babo, z Twoich ust, czy raczej z Twojej klawiatury, to naprawdę wielki komplement! :) Myślałam o plecionce ze sznurka, to było moje wyjście awaryjne, ale na szczęście udało się jako tako odtworzyć oryginalny wygląd siedzisk. :) Cmok!

      Usuń
  6. Super ta szklarnia na kaktusa :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Wygląda świetnie - u mnie w kuchni również krzesła "z odzysku" ;)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kozo, chylę czoła! Ja bym nie wiedziała jak się zabrać za tą matę, a Tobie poszło po mistrzowsku! Krzesła wyglądają świetnie! I wybrałaś kolor, który do tych krzeseł pasuje mi najlepiej (hehe, ciekawe dlaczego;)) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, Twoje diy są tak genialne, że jestem pewna, że byś coś z matą wymyśliła! Nawet lepszego, niż ja! Dziękuję! :)
      Ps. no musiały być czarne... ;)

      Usuń
  9. Krzesło wyszło przepięknie, jestem pod ogromnym wrażeniem Twoje cierpliwości pracy nad siedziskiem, ja bym chyba nie dała rady ;))) I bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się na kolor czarny :))) Efekt końcowy rewelacja :)
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. O matko! Wyszło pięknie!!! Na początku myślałam, że wyplotłaś od podstaw siedzisko...dobrze wiedzieć, że są takie gotowe maty. Z tymi kołeczkami to pewnie też się namęczyłaś. Boskie krzesła <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam taki plan, że będę wyplatać, ale strasznie drogi jest surowiec. Dlatego zdecydowałam się na matę. Nie żałuję, chociaż kilka ładnych godzin to wszystko zajęło. :) Dzięki ogromne! Ściskam!

      Usuń
  11. Wyszło pięknie, mam w domu podobne, stare krzesła, które są w opłakanym stanie ale mama nie chce się ich pozbyć. Być może zgodzi się na kompromis w tym stylu ;)

    niutta.blogspot.com
    ~Niuta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odnowienie tych starych krzeseł to najlepsza opcja, jeśli same w sobie nie są już ładne. :) Polecam! I dziękuję!

      Usuń
  12. Szacunek dla Ciebie! Chyba nie miałabym odwagi żeby zabierać się za siedziska z gotowej plecionej maty. Ale wyszło Ci cudnie :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Czarny kolor pięknie komponuje się z tym naturalnym kolorem maty na siedzisku! Mata zamocowana profesjonalnie ;) I pięknie gięte oparcie ma Twoje nowe krzesło.
    Też uważam, że farba w sprayu to genialny wynalazek ;)
    No same Ochy! i Achy!
    Uściski!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Krzesło wygląda doskonale, no warto było się pomęczyć, nie ma co! A zdjęcie w piwnicy powalające, uchwyciłaś klimacik "sali przesłuchań" z mrocznych kryminałów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, no zdjęcie z piwnicy zrobione telefonem, ale jakoś tak....udało mi się. ;) Dziękuję!

      Usuń
  15. Super, wiedzialam, ze czern bedzie najlepszym wyborem!

    Co do siedziska - wielki szacun! Chyba bym predzej splesniala i pokryla pajeczyna, niz wymyslila, jak to ugryzc.

    A farbe dziwna mialas w takim razie - ja ostatnio malowalam na czarno 4 nogi meblowe, zwyklą emalia akrylowa do drewna (z nizszej polki na dodatek) i kiedy skonczylam ostatnią, to pierwsza byla juz sucha na dotyk i moglam wjechać z kolejną warstwą.

    Buziak!
    K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Farbę wybrałam z numerkiem w nazwie i nigdy więcej jej nie kupię. Wtedy zdecydowałam się na nią tylko dlatego, że akurat mojej sprawdzonej zabrakło. Nie wiem, do czego wykorzystam puszkę tej pierwszej farby w połyskliwej czerni...może znajdę coś, co może dłużej schnąć? ;)
      Dziękuję!

      Usuń
  16. Fantastyczna robota! Krzesło wygląda pięknie :) Jestem pod wrażeniem.
    Miłego dnia, M.

    OdpowiedzUsuń
  17. Dokładnie o takich krzesłach marzę :) dobra robota!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzenia się spełniają! Wszechświat słucha... :) Dziękuję!

      Usuń
  18. Tez mam na koncie parę odnowionych mebli i wiem czym to pachnie ;) Ile trudności można spotkać po drodze.... Większość rzeczy jednak zostawiam w naturalnym kolorze, to krzesło saute tez mi sie podobało ;)
    Pozdrawiam
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię surowe drewno, naturalne, ale tutaj nie wyglądało to dobrze.
      Dziękuję za odwiedziny! :)

      Usuń
  19. Bardzo udana metamorfoza, ale czegoś mi tu brakuje... ;) Gdzie jest pan kot???
    Pozdrawiam
    Pastelowa Kropka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahah, faktycznie! Pan Kot spał w tym czasie na szafie i nie był łaskaw zejść. ;) Natomiast Pani Kot, podczas sesji fotograficznej znajdowała się w bliskim sąsiedztwie widocznego na zdjęciach poduszkowego wilka. Nadzorowała w ten sposób pracę. ;)

      Usuń
  20. Super wykonanie i krzesło wyszło idealnie! Gratulacje! Dobra robota!

    OdpowiedzUsuń
  21. Pięknie wyszły!!!!! A patrz, ja moje odwrotnie będę robić - z ciemnych na białe :D Ciekawe, ile czasu mi to zajmie, bo mam aż 4!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobie to pewnie zajmie 5 minut! :D U mnie problemem przede wszystkim był brak miejsca, w którym mogłabym bez problemów doprowadzić krzesła do stanu używalności i zostawić do wyschnięcia, bez obaw. Ale jakoś się udało, no i są. Teraz tylko muszę jakoś wytłumaczyć kotom, że to nie są drapaki.... ;)

      Usuń
  22. wow, fantastyczna robota! pomysł z matą na siedzisko najbardziej mnie zaskoczył oczywiście na wielki plus i te kołeczki czad, jesteś wielka! pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Super!! jestem pod wrażeniem.. kołków w ogóle nie widać.. mistrzowska robota :))
    Gratuluję, pewnie radość ogromna po skończeniu pracy?? :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj taaaak, ogromna radość, ale i strach, żeby nie popsuć! :D

      Usuń
  24. Kozo - zdjęcie z krzesłem w piwnicy ogromnie mi się podoba - ma klimacik :) Krzesło ma charakter - czapki z głów dla Twoich talentów DIY :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Kawał dobrej roboty!!! Bravissimo!

    OdpowiedzUsuń
  26. Zbieram szczękę z podłogi. Ja nie miałam nawet pojęcia, że to jakieś kołki są do mocowania itp. itd. Tak więc podziwiam.

    OdpowiedzUsuń
  27. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój czas i komentarz. :)

Ps. bardzo proszę bez spamowania w komentarzach linkami do stron firmowych - to nie przejdzie. ;)