sobota, 8 października 2016

{podróż za jeden uśmiech - Norwegia dla oszczędnych}


Jeśli teraz poszperasz w sieci, znajdziesz mnóstwo artykułów na temat tego, jak droga jest Skandynawia i jakie trudności napotkasz organizując wyjazd na przykład do Norwegii. Wujek gógl podzieli się z Tobą także wieloma poradami, jak zaoszczędzić na transporcie, noclegu i jedzeniu. Bo przecież nikt o zdrowych, polskich zmysłach nie będzie jadł chleba za 20zł, ani pił piwa za 15, prawda?! ;)
Ale ja chcę Ci dziś opowiedzieć o tym, jak odwiedzić wymarzone miasto w Norwegii i nie zbankrutować. A przy tym wszystkim jeść, poruszać się po okolicy oraz mieszkać jak tubylcy. Bo, moim zdaniem, nie ma lepszego sposobu na poznawanie nowej kultury, niż posmakowanie życia z talerza rdzennego mieszkańca. Umyj więc ręce i siadamy do stołu!

Pamiętasz wpis o tym, jak to nie wybieram się w tym roku do Norwegii, chociaż bardzo bym chciała, a pewna mapa sugeruje, że na tegoroczny urlop powinniśmy raczej wybrać duńskie miasto stołeczne? 


Otóż los zakpił z nas jeszcze bardziej, a ja (bo Małżowi zazwyczaj przedstawiam gotowy plan podróży, o którym później dyskutujemy) postanowiłam, że tak łatwo się nie poddam. A ponieważ jestem dziwna, co kilka tygodni lubię sobie sprawdzić, jak cenowo wyglądają loty do różnych części świata. Najczęściej wybieram kierunki północne, z wylotem z Gdańska. Tak też było i tym razem. Byliśmy już w norweskim Bergen (planując podróż dokładnie tak samo, jak teraz), wybrałam więc miasto położone bardziej na Północ - Ålesund. Myślę, że następne będzie Trondheim, jakby ktoś pytał. Ale kto wie, może po drodze przytrafi nam się jakiś Sztokholm czy inny Reykjavik? ;) Tymczasem postawiliśmy na Ålesund... 

Jak tam dotrzeć?

Malowniczy zakątek Norwegii, piękne wyspy, fiordy, jeden z najważniejszych norweskich portów. To właśnie jest Ålesund. Uwierz mi, jeśli nam udało się polecieć w obie strony za 300zł, z wykupionym dodatkowym bagażem, to Ty też możesz! Tanie linie lotnicze może nie należą do najbardziej komfortowych, ale są... no... tanie. ;) Na lot, który trwa niespełna godzinę czterdzieści, wystarczą. Bilety bukowałam na ostatnią chwilę, jakiś tydzień przed wylotem, więc to nie prawda, że tylko jeśli wcześniej zarezerwujesz lot, będzie kosztował mniej. Okazje trafiają się wtedy, gdy ich szukasz. :)

Gdzie nocować?

Korzystając z airbnb znalazłam pokój w domku położonym o 20 minut spaceru od śródmieścia. Dzięki temu, że miejsce nie znajdowało się w ścisłym centrum - było tańsze. Również dzięki temu mieliśmy z okna widok na całe miasto. Co rano sprawdzałam, czy naprawdę tam jesteśmy i czy naprawdę widzę to, co widzę. Magia. Ciężko było to uchwycić na zdjęciach. Poza tym, wolałam jednak doznawać, niż pstrykać.


Na wyżej wspomnianym portalu znajdziecie mnóstwo ofert domów, apartamentów i pokoi w ekskluzywnych dzielnicach, wypełnionych po brzegi najmodniejszym designem, za pobyt w których trzeba słono zapłacić. Ale pomiędzy tymi ofertami są też propozycje noclegów od zwyczajnych ludzi, którzy - jak w naszym przypadku - oddają swoją sypialnię gościom. To najlepszy, ale też najtańszy sposób na nocleg w normalnych warunkach i z możliwością obserwowania codziennego życia Norwegów.


Hurra! To, co najważniejsze ogarnięte. Z dojazdem na i z lotniska w Polsce wydaliśmy jakieś 1600-1700zł. Na dwie osoby. Nie tak źle. :) Dojazdu z i na lotnisko w Ålesund nie liczę, ponieważ nasza gospodyni, Anne-Mari, nie tylko odebrała nas z lotniska, ale też zawiozła nas na nie, gdy wracaliśmy do domu. Prawie za darmo, bo za to, że kupiliśmy jej małe co nieco w sklepie bezcłowym. 
Gdyby nie uprzejmość Anne-Mari, skorzystalibyśmy z transportu publicznego. Autobus z wyspy Vigra (tu jest lotnisko), jadący na wyspę Heissa, na której stoi dom Anne-Mari, to koszt 42 koron za osobę. Cena obejmuje wszystkie przesiadki już w centrum miasta i podróż podwodnym tunelem, tunelem wyrytym w skale, a także malowniczymi uliczkami z widokiem na Morze Norweskie, wpadające do wody góry, przecudne domki i statki... Opłaca się. :) Nawet jeśli zamiast dwudziestominutowej jazdy samochodem, masz czterdziestominutowy objazd po okolicy, zanim trafisz na miejsce. 

Muszę dodać, że kierowcy w autobusach są przemili, wyrozumiali i cierpliwi. Zwłaszcza, że każdy pasażer kupuje bilet właśnie u kierowcy. Wszyscy płynnie mówią po angielsku, odpowiadają na pytania i podpowiadają, gdzie najlepiej się przesiąść, jaki bilet kupić itp. Zdarzyło nam się nawet, że podczas podróży autobusem do Sunnmøre Museum kierowca kończył pracę w połowie drogi. Przy zmianie warty pierwszy przekazał drugiemu, dokąd jedziemy. I gdy autobus stanął na odpowiednim przystanku, kierowca grzecznie powiedział, że to tu powinniśmy wysiąść. Przyzwyczajeni do turystów Norwegowie, ze stoickim spokojem i życzliwym uśmiechem odpowiadają na pytania przyjezdnych. Nawet, gdy się spieszą, co też zdarza się niezwykle rzadko. :) 

Jak się poruszać po mieście i okolicach?

Naszym głównym transportem po mieście i okolicach były... nasze nogi. Ponieważ jechaliśmy z nastawieniem, że skupiamy się na zwiedzaniu tego, co Ålesund oferuje w swych granicach, nie było lepszej opcji, niż spacery. Wycieczki na sąsiednie wyspy uskutecznialiśmy wykorzystując komunikację miejską. Wbrew pozorom nie jest aż tak strasznie drogo (chociaż sporo drożej, niż w Polsce, wiadomo). Bilet w naszej strefie kosztował 42 korony za osobę, ważny był przez 3 godziny. Można więc było wysiąść po drodze w kilku miejscach i bez problemu przesiadać się do innych autobusów. Ale dobra mapa i wygodne buty to podstawa. Moim zdaniem nie warto kupować przewodników w Polsce. Lepiej poczytać o mieście w internecie (np. tutaj / klik) i już na miejscu pójść do informacji turystycznej, gdzie można zaopatrzyć się w darmowy przewodnik z mapą. My dostaliśmy dużo różnych folderów i map od Anne-Mari. 
Podczas wizyty w Norwegii przyda Ci się też porządna kurtka przeciwdeszczowa. To, co u nas nazywa się taką kurtką nie koniecznie zda egzamin w Norwegii. Sprawdzone info. ;) Na szczęście przez większość naszego urlopu pogoda była piękna. 

Nie samymi widokami człowiek żyje, czyli jak zaspokoić głód i pragnienie? 

No dobra, tu trochę oszczędzaliśmy. Ale wyszliśmy z założenia, że lecimy do Norwegii zwiedzać, a nie jeść. ;) Dlatego zamiast drogich restauracji, wybraliśmy zakupy w markecie o wdzięcznej nazwie "Kiwi" i gotowanie. Zamiast wypasionych dań z owocami morza, zajadaliśmy uwielbiane przez Norwegów mrożone pizze. Warzywa i owoce są w Norwegii bardzo drogie. Naprawdę. Spróbowaliśmy też pogodzić się z fiskekaker (czyli kotletami rybnymi; daliśmy im drugą szansę i jakoś poszło). Bazę moich posiłków stanowił o połowę tańszy, niż w Polsce tuńczyk w puszce (R. go nie znosi), jajka, ryż jaśminowy i - bardziej lokalnie - łosoś. Na śniadanie i na drogę zabieraliśmy ze sobą sycący i pyszny Polarbröd. Ten chlebek bardziej przypomina w smaku i wyglądzie placki, niż chleb. Do tego kozi serek do smarowania lub żółty ser z lokalnej mleczarni. Spróbowaliśmy też sławnych szwedzkich czekolad Marabou. 
Oczywistym wyborem w kwestii gaszenia pragnienia była woda. Najpierw kupiliśmy wodę w niedużych butelkach, a po jej wypiciu, uzupełnialiśmy butelki wodą z kranu. Tak, jak na Mazurach woda w kranie ma lepszy skład, niż niejedna mineralna, tak woda w Ålesund należy do najprzyjemniejszych, jakie piłam. A ponieważ z natury jestem pijakiem wód kranowych (he he), to wiem, o czym mówię. ;)

Raz zaszaleliśmy i kupiliśmy w lokalnym barze fish&chips. Co prawda taka przyjemność kosztowała nas jakieś 500 koron (podziel na pół, wyjdą złotówki), ale było warto. Nie dość, że pyszne, to jeszcze ryby było tyle, że starczyło nam na dwa posiłki. Kawiarniana kawa, gorąca czekolada czy sok - cenowo podobnie, jak w Polsce. 

Suweniry a kwestia bagażu.

Ponieważ to nie była nasza pierwsza podróż do Norwegii, wiedziałam już, co będę chciała przywieźć ze sobą do domu. Głównie chodziło o ulubione magazyny wnętrzarskie oraz jakieś nieduże fanty dla przyjaciół i rodziny. Plus, zamówienie na typowy norweski ser - brunost, a także niespodziewany zakup w postaci plakatu. Jeszcze w Polsce, podczas bukowania lotów, wykupiliśmy jeden duży bagaż podręczny (70zł = dodatkowe 15kg, wliczone w cenę przelotów). Dzięki temu wzięliśmy więcej ubrań, buty na zmianę, a także przywieźliśmy ze sobą suweniry, nie martwiąc się o to, że zabraknie miejsca. Teoretycznie można polecieć z małym bagażem podręcznym (bezpłatny, mocno ograniczone wymiary), ale przezorny zawsze ubezpieczony. Bo ja na przykład bardzo chciałam zapakować i przywieźć do domu fiorda, tego który najchętniej jadł mi z ręki. Ale się, skubaniec, nie dał. ;) 

Podsumowanie kosztów.

Lot dla dwóch osób w dwie strony to wydatek rzędu 300zł lub mniej, jeśli trafisz na jeszcze lepszą okazję. Transport na/z lotniska - 100zł (wybraliśmy opcję "Tatoooo zawieź nas na lotnisko, co?!"). Jeśli mieszkacie w mieście, w którym lotnisko jest, albo macie do niego bliżej, niż my, ta kwota się zmieni. 
Noclegi - 1200zł. Jedzenie i kieszonkowe - według uznania. My wzięliśmy ze sobą 3500kr, czyli około 1800zł. Z tym, że 500kr zostało nam z poprzedniego wyjazdu do Norwegii. Na wszelki wypadek wzięliśmy też 100 euro. No i w każdej chwili mogliśmy zapłacić kartą (nie, nie kredytową), bo mamy fajny bank i nie musimy mieć konta walutowego, by to zrobić. 
Razem: około 3450zł za dwie osoby, 5 i pół dnia (bo przylot był wieczorem). Bez jakiegoś wielkiego oszczędzania, ale też bez przesadnych wydatków. A 100 euro wydałam w drodze powrotnej na dwa flakony perfum w bezcłowym. :P 

I co Wy na to? Doczytaliście do tego miejsca? No, to teraz przyjemniejsza część: zdjęcia. Zrobiłam ich dużo, mimo iż aparat odmówił posłuszeństwa kilka razy. Ciężko było wybrać, ale... pewnie jeszcze napiszę post o tym, co warto w Ålesund zobaczyć, więc za jakiś czas zafunduję Wam przynajmniej drugie tyle. 

A propos: polecicie mi jakiś aparat fajny? Taki dla laika raczej, co to nie musi mieć super wypasionych obiektywów itp.? Dajcie znać w komentarzach. :)


Miasto / widok ze szczytu Aksla (418 schodków w górę i w dół zaliczone!) / 
odbudowane po pożarze w 1905 stare miasto - budynki w stylu art noveau. 



























Wyprawa na wyspy Godøy i Giske / latarnia Alnes z 1852r. / 
droga prowadzi przez kilkukilometrowy tunel 153m pod poziomem morza oraz tunel w skale. 









Tuż za domem / wyspa Heissa, na której znajduje się oceanarium / 
droga do Atlanterhavsparken / przyroda.







Skansen, czyli Sunnmøre Museum. 






Daliście radę dotrwać do końca? ;) Będzie mi ogromnie miło, jeśli zostawicie po sobie ślady w postaci komentarzy. Może macie jakieś pytania? Może chcecie opisać swoje doświadczenia związane z podróżowaniem do krajow skandynawskich? Chętnie z Wami na ten temat porozmawiam.

Udanej soboty i niedzieli! 
k

42 komentarze:

  1. Miło się czyta.Bardzo lubie Ålesund.Trondheim tez jest warte grzechu,wiec namawiam.Im dalej na północ tym piękniej.Mi chodzi po głowie wyprowadzka albo na Lofoty albo w okolice Tromsø.Oslo mnie męczy.Ale póki dzieci małe jest wygodne.
    Trafiliście na fajna pogodę,szczęściarze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, pogoda była wspaniała. Przez 4 z tych 5,5 dni chodziliśmy na krótki rękaw! :D Golfstrom zbawiennie działa na tę część kraju. I właśnie jeszcze dalej na Północ mnie ciągnie. Jak pozwolą nam na to finanse, tona pewno wybierzemy się też samochodem kiedyś, żeby objechać całą Norwegię wzdłuż i wszerz. :) W Oslo jeszcze nie byliśmy... może za rok? :) Kto wie? :) Uściski Kochana i dziękuję, że tu zaglądasz! K

      Usuń
    2. Pogoda nas w tym roku wyjatkowo rozpieszczala.Od Wielkanocy bylo slonecznie i cieplo az do teraz.Bez specjalnych upalow ale cieplo.Jesli chodzio o samocodowke to rezerwuj 6 tygodni.Tyle potrzeba na objechanie Norwegii(w szybkim tempie) za jednym zamachem i zaliczenie wszystkich "perelek" polecanych w folderach turystrycznych.O tych odkrytych przez siebie nie wspomne:)Jak potrzebujesz pomocy to pytaj.Nie ma miejsca w Norwegii gdzie mnie nie bylo:)

      Usuń
  2. PIĘKNIE!!! ja póki co podróżuję palcem po mapie albo wakacyjnie z paskudami po Polsce :P
    Kolega z pracy włąsnie w przyszłym tygodniu wybiera się do Szwecji (do Kiruny) ale jadą samochodem i to przez tereny naszych wschodnich sąsiadów. Z tego co mówił zdecydowanie więcej wydadzą!!! samo wynajęcie samochodu to kilka tysięcy zł.
    Ja mam Nikona D7100. Fajne robi zdjęcia nawet w trybie auto, jest dość intuicyjny.
    Buziaki i dzięki za tą relację...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, do Kiruny, zapolować na aurorę borealis! :D Super! I dzięki za poradę! Muszę zerknąć na tego Nikona, zwłaszcza, że teraz też mam Nikona...ale po wielu latach wspólnej pracy nadszedł chyba czas na jego emeryturę... ;) Uściski!

      Usuń
    2. Ja do Kiruny jechalam przez Szwecje bo szybciej niz przez Norwegie.Zaoszczedzone 2 dni:)
      Na zorze polecam Tromsø.Zorza niemal gwarantowana:D

      Usuń
  3. Cudowna wycieczka, z pewnością zostanie w Waszej pamięci na długo!
    Az napatrzeć się nie mogę :))

    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy jak i zarazem przydatny wpis! :)
    Pozdrawiam,
    AMA NDA

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałabym się kiedyś wybrać do Skandynawii, głównie ze względu na świetne kryminały pisane przez tamtejszych autorów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kryminały robią dobrą robotę Skandynawii, to fakt. :)

      Usuń
  6. Nigdy nie byłam w Norwegii, ale widoki są przepiękne. Dla nich warto się tam wybrać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie polecam! Pogoda, zwłaszcza na zachodnim wybrzeżu, też nie jest taka straszna, jak mówią. My na przykład przez większość pobytu (w połowie września) chodziliśmy na krótki rękaw, bo było bardzo ciepło. :) Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Ależ skandynawsko jest w tym roku na blogach. To już 3 (4?) post z tamtych regionów, który czytam w tym tygodniu :) Do Alesund jeszcze nigdy nie dotarliśmy, ale raczej do moich ulubionych miejsc by nie należało. Zdjęcia masz piękne, jednak miasta to zdecydowanie nie jest to, co w Norwegii jest najpiękniejsze ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3-4 wpisy na całą blogosferę to dużo? ;) Wydaje mi się, że tak się złożyło po prostu. Mogłam swój wpis opublikować 2 tygodnie temu, ale nie miałam czasu przebrać zdjęć. Te tutaj to też mały urywek. A miasto jest piękne, podobnie jak Bergen. To, jak Norwegowie do perfekcji opanowali łączenie architektury z naturą zawsze mnie zachwyca. No i z miasta zawsze można wsykoczyć podziwiać dziką naturę. A później wrócić i w kawiarence wypić kawę, patrząc na port, kamieniczki, góry. :) Skandynawia to nie zawsze musi być kosztowna wyprawa na kilka tygodni. To może być też wypad na weekend, jak do Paryża czy Londynu. I to jest w niej najpiękniejsze. No, przynajmniej dla mnie. ;)

      Usuń
    2. Pewnie nie, ale jakoś tak się złożyło, że akurat osoby, które często czytam wybrały ten kierunek na wakacje ;-) Stąd takie wrażenie. Ze zdjęciami Cię rozumiem, sama jeszcze nie przebrałam wszystkich ;-) Skandynawia ogólnie nie musi być droga, jeśli umie się to zorganizować. Fajnie, że pokazałaś, jak to zrobić lecąc do miasta. Mnie tam po prostu nigdy nie pociągały miasta ;-) Wręcz celowo je omijamy.

      Usuń
  8. Doczekałam się! Dziękuję za zdjęcia i cenne rady! Taka podróż to moje marzenie, zresztą na Islandię też, a powody znasz ;-) Ja chętnie odwiedziłabym Oslo, to sprawka Nesbo, nie ma co :-) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, te zdjęcia to urywek naprawdę, ale pewnie jeszcze z jeden lub dwa posty "norweskie" się pojawią. Za jakiś czas. Mam też kilka takich punktów obowiązkowych, które chcę odwiedzić. Chyba mamy podobną listę... ;) Uściski!

      Usuń
  9. Ależ Ci zazdroszczę.Odwiedzić Norwegię to moje marzenie.Jak się kiedyś zdecyduję to pewnie zasypię Cię milionem pytań;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpowiadając na pytanie: dałam radę dotrwać do końca :). Naprawdę zazdroszczę wycieczki, bardzo ładne zdjęcia i fajnie wprowadziłaś w klimat tego miejsca. Jednak uważam, że tytuł wpisu jest trochę mylący, ponieważ mimo, że dosyć oszczędnie spędziliście tam czas to wciąż ponad 3tys za pięć dni podróży to wg. mnie bardzo dużo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za Twój komentarz. Już wyjaśniam, dlaczego "dla oszczędnych". Dla mnie te 3000zł to również dużo pieniędzy! Ale jak na kraj skandynawski - to bardzo oszczędna wersja, uwierz mi. ;) Plus to jest koszt na dwie dorosłe osoby.

      Oczywiście za 3000zł można polecieć do Turcji czy na Kanary i mieć all inclusive, ale takie samo all inclusive w Skandynawii zaczynałoby się od 3 tysięcy za osobę... o ile nie więcej. ;) Także to jest wersja dla oszczędnych. Taniej mogłoby wyjść chyba tylko wtedy, gdybyś zrezygnowała z noclegu na rzecz na przykład namiotu, albo nocowania u znajomych - za darmo. I gdybyś dokupiła duży bagaż rejestrowany (taki wędrujący do luku bagażowego w samolocie) i wypełniła go jedzeniem. U nas taka opcja nie wchodziła w grę, bo nie mamy tam znajomych i chcieliśmy, mimo wszystko, poczuć jak to jest żyć, jeść i spać tam na miejscu. Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Jakie piękne widoki! Dla takich krajobrazów i natury warto się wybrać :-) Mnie tez marzy się Norwegia, jak i cała północ. O Nowej Zelandii nie wspomnę, może kiedyś.. :-)
    Pozdrawiam, Weronika

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękne zdjęcia, marzy mi się podróż do Norwegii, ale jak na razie brakuje mi funduszy mam nadzieję,że kiedyś spełnię swoje marzenie 😉

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękne zdjęcia, ciekawe historie. Bardzo lubię wszelkie niskobudżetowe wypady, szczególnie te spontaniczne! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniała wycieczka, świetnie się wszystko zgrało, trochę smykałki organizacyjnej i od razu jakie spektakularne efekty. :) Niezapomniane wspomnienia. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam te domki, okienka, drzwi i naturę w nieco dzikim wydaniu :)
    Piękne widoki i klimat, choć nieco chłodny to jednak magiczny.
    Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  16. Aż mi się znów urlopu zachciało...
    Skupiłam się głównie na pięknych fotografiach, ale miło było kątem oka wyczytać, że i Wy jedliscie narodową pizzę Norwegów z zamrażarki i ten pyszny (a niedrogi) kozi serek! Ha ha ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że tak! Narodowa pizza to już chyba naprawdę narodowa potrawa! Nasza norweska gospodyni potwierdziła, gdy ją o to zapytałam. No ale umówmy się, w końcu to pizza... kto nie lubi pizzy? :D Serek i owszem, musiał być. Uściski!

      Usuń
  17. Ależ tam pięknie! Cudne zdjęcia! To jest właśnie kwintesencja niesamowitej Skandynawii... Bardzo rzeczowy i przydatny wpis, mam nadzieje, że w końcu uda mi się tam dotrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  18. ależ zazdroszczę! byłam raz w Norwegii i strasznie chciałabym powrócić!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Skandynawia jest przepiękna. Nigdy nie miałem okazji tam pojechać, ale zdjęcia mnie zachwycają. Marzy mi się wyjazd tam, ale z namiotem i troszkę bardziej na dziko :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak ja zazdrAszczam!!! Jak ja zazdrAszczam to nikt tak nie zazdrAszcza!!! W sercu jestem Skandynawką! W zeszłym roku nasz plan karmienia fiordów spalił na panewce ale w przyszłym nie odpuszczę! Jeszcze z taką dawką kozich inspiracji :)

    OdpowiedzUsuń
  21. jedni wydaja kase na buty, nowe torebki a ja na podróże na Północ ;) nie korzystałam z Airbnb jeszcze, zawsze znajduje jakas okazje na booking albo w schornisku mlodziezowym :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetna fotorelacja :) W Norwegii nie byłam, Szwecja jest mi bliższa, ale widzę po zdjęciach, że jest dość podobnie, choć jak wiadomo wszystkie miejsca mają swój niepowtarzalny klimat. :)

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo fajne zdjecia robisz! Wyglada zachecajaco...cisza i spokoj i blisko natury co mi bardzo odpowiada, musze sie tam wybrac kiedys! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Pięknie tam i klimatycznie. Ale jak dla mnie stanowczo za zimno ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Zazdroszczę wyprawy! Airbnb to cudowny wynalazek, ciekawą (i tańszą) alternatywą jest dla niego couchsurfing. My tak nocowaliśmy w Finlandii, mieszkaliśmy u przemiłego pana, w środku lasu, w pięknie urządzonej drewnianej chatce z sauną. Bajka! :-) Czytam Twoje porady i właśnie sobie uzmysłowiłam, że już wyrosłam z oszczędzania na jedzeniu (inna rzecz, że teraz podróżuję z dzieckiem). W dodatku z moją wegetariańską dietą, bez ryb i z zakusami w stronę weganizmu trzeba nieźle się gimnastykować. I okazuje się, że to utrudnia mi zarówno małe, jak i duże podróże. Zdjęcia piękne, aż chciałoby się tam pojechać! :-) Pozdrawiam ciepło :-)

    OdpowiedzUsuń
  26. Mężu mój marzy o wycieczce do Norwegii. Póki co przerażały nas ceny takiej imprezy. Była też myśl wybrania się tam samochodem, jednak z południa Polski jest to kawał drogi. I tak odkładamy Skandynawię na później i później... A tu proszę - Twój post udowadnia, że można zwiedzić Norwegię za naprawdę niewielkie pieniądze. Biegnę z komputerem do Męża - niech czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Zazdroszczę; ale serdecznie(: Piękne zdjęcia, oddają atmosferę. Pozdrawiam cieplutko. Basia

    OdpowiedzUsuń
  28. Piękne widoki jak i zdjęcia. Przyznam, że Norwegia to jedno z miejsc, które chciałabym kiedyś odwiedzić. No i nie myślałam, że to tak tanio - no bo duże koszty to nie są, wystarczy przecież zaoszczędzić, a nigdy zagranicą nie byłam, więc mam nadzieję, że niedługo będę mogła zacząć realizować swoje plany. :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Na swoim przykładzie pokażę że można za podobne koszty zobaczyć... niemal całą Norwegię :)

    Byłem trzykrotnie w Norwegii, trzykrotnie własnym samochodem jadąc tam z Polski. Dwa razy wjeżdżałem tam od północy (uprzednio pokonawszy państwa Bałtyckie i Finlandię) i jechałem na samo południe kraju, raz dotarłem tam z południa i byłem tylko w części południowo-zachodniej.

    Mimo iż w najdłuższym wariancie pokonałem 7000 km, a w najkrótszym 5000 km, to nigdy całość wyjazdu nie przekroczyła 3000 zł za osobę, choć były to podróże dwutygodniowe. Jeździłem w 2-3 osoby. Oczywiście noclegi w namiocie lub hyttach, ale bardzo rzadko ten namiot na dziko. Prawie zawsze korzystałem z kempingów. Jedzenie w dużej mierze było z Polski, ale też je wliczam w koszt wyjazdu

    Najdroższą częścią takich wyjazdów było paliwo i koszty promów. Czasem też swoje dokładały płatne parkingi w niektórych miejscach jak Nordkapp czy Trolltunga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maciej, tak jak już rozmawialiśmy na facebooku, każde z nas miało inny cel podróży - dla nas to było Alesund, dla Ciebie - cała Norwegia. Inne mieliśmy zasoby, możliwości, inny transport, inną długość urlopu itp. itd. Ja nie opisuję "najtańszego" sposobu, opisuję taki, dzięki któremu można wydać mniej, a zobaczyć najwięcej, jak się da w ramach niedużego budżetu. :)

      Usuń

Dziękuję za Twój czas i komentarz. :)

Ps. bardzo proszę bez spamowania w komentarzach linkami do stron firmowych - to nie przejdzie. ;)