piątek, 30 września 2016

{Harda - siła, mądrość i feminizm}

Świętosława, Sigrida, Gunhilda . Nie ma pewności co do jej imienia. Ba, nie ma też stuprocentowej pewności co do jej istnienia! Ale jeśli uwierzymy (a ja wierzę), że córka Mieszka I, żona i matka skandynawskich królów żyła naprawdę, to z pewnością była jedną z najpotężniejszych kobiet swoich czasów. 
niedziela, 25 września 2016

{k o s e l i g - tak się mieszka w Norwegii}

Gdy miałam 8 lat przeprowadziliśmy się z rodzicami do trzypokojowego mieszkania w bloku z wielkiej płyty. I był to szczyt marzeń po latach spędzonych w kawalerce (w której zresztą aktualnie mieszkamy z Małżem). Pierwsze piętro, balkon, piękny widok z okna, plac zabaw z prawdziwego zdarzenia i... klucz chowany pod wycieraczką. Tak, w Polsce! Dziś nie do pomyślenia. Ale do pomyślenia w oddalonej o nieco ponad godzinę lotu Norwegii. 
czwartek, 22 września 2016

{oddam w dobre ręce, czyli baby pilea giveaway}

KONKURS ZAKOŃCZONY! WYNIKI NA KOŃCU POSTA! :)  Cześć i czołem!  Ponieważ powroty, zwłaszcza takie z urlopu w wymarzonym miejscu, są ciężkie, postanowiłam rozpocząć jesień na blogu z przytupem. Dostałam od Was i na facebooku , i pod TYM POSTEM o rozmnażaniu tyle sygnałów, że jesteście gotowi zaopiekować się nie do końca planowanymi dziećmi, że nadszedł czas na KOZIE ROZDAWNICTWO !  
poniedziałek, 12 września 2016

{w drogę, czyli koza na urlopie}

Koza była chora, nie chciała wstać z łóżeczka i przyszedł pan doktor i rzekł: sio na wakacje! Tak było, tak było... Taka diagnoza i nie ma zmiłuj. Zapakowała więc koza lwa i siebie w bagaże podręczne, wcześniej o urlop w pracy ładnie poprosiła, i jedzie. A raczej leci. I choć koza to zwierzę przyziemne raczej, przebiera raciczkami na samą myśl o samolocie. Tęskniła! 
niedziela, 4 września 2016

{dziecko nie do końca planowane}

Gdy byłam mała, Mama opowiadała mi o pszczółkach i żuczkach, o bocianach i niemowlakach w kapuście, ale nigdy jej do końca nie wierzyłam. Gdy podrosłam - zdradziła mi, że dzidzia przed urodzeniem pływa sobie w brzuchu mamy. A gdy byłam nastolatką omówiłyśmy konkrety: antykoncepcję i choroby weneryczne. Tak, bardzo konkretnie, ale i ze śmiechem w tle. I co z tego? Pięć miesięcy. Tyle wystarczyło, żeby w domu pojawiło się nieplanowane dziecko. Ups, to się nazywa wpadka!